Temat bardzo na czasie, bo trwają ferie zimowe. W rozmowie jeden z naszych współpracowników opowiadał mi jak jeden jego klient nie dał się namówić na dodatkowe ubezpieczenie syna, którego właśnie wysyłał na obóz narciarski. Twierdził, że syn ma ubezpieczenie w szkole i to mu wystarczy. A naprawdę nie chodziło o koszt tego ubezpieczenia, bo to osoba "majętna". O co więc chodziło, nie rozumie do dziś.
To prawda, mamy takie - i to wcale nie rzadkie - przypadki, często niepodyktowane sprawami finansowymi tylko brakiem wiedzy lub swoim podejściem do ubezpieczeń "jako czegoś niepotrzebnego".
W czasie roku szkolnego prawie każdy uczeń jest objęty tzw. ubezpieczeniem szkolnym organizowanym przez szkołę lub wybieranym indywidualnie przez rodziców, opiekunów. Nie ma obowiązku ubezpieczania dzieci w szkole lub innej placówce oświatowej. Najczęściej jednak polisy wybierane przez poszczególne placówki oświatowe gwarantują mocno okrojone zakresy ochrony. Trzeba też pamiętać, że "polisa szkolna" niekoniecznie dobrze chroni ucznia w okresie ferii, ze względu właśnie na: ograniczony zakres ochrony, zakres terytorialny lub niskie sumy ubezpieczenia. Ubezpieczenia "uczniowskie" najczęściej zapewniają tylko świadczenie po szkodzie powstałej w wyniku nieszczęśliwego wypadku (NNW). Gdy dziecko złamie nogę lub rękę podczas uprawiania sportów zimowych (nie zawsze ekstremalnych), a za takie jest uważana często jazda na nartach, polisa szkolna nie obejmie takiego przypadku, jeśli ten rodzaj sportu był wskazany w wyłączeniach ochrony, wymienionych w ogólnych warunkach ubezpieczenia (OWU). Dlatego, jeśli dziecko na feriach będzie uprawiać sport zaliczany przez ubezpieczycieli do "aktywności podwyższonego ryzyka", nawet amatorsko, wykupić należy dla niego ubezpieczenie turystyczne. Jest to specjalny rodzaj ubezpieczenia przygotowany na potrzeby ochrony niezbędnej na czas podejmowania różnego rodzaju aktywności sportowych np. podczas ferii czy wakacji. W zależności od potrzeby jest on dostosowany do terytorium Polski lub wyjazdu zagranicznego z rozszerzeniem np. o koszty: ratownictwa, leczenia, przewozu rannego do kraju i rehabilitacji.
Dlatego wysyłając dziecko na ferie lub wakacje, na różnego rodzaju obozy, nie pozostawiajmy ubezpieczenia szkole lub nawet organizatorowi wyjazdu. Bo ubezpieczenia wybierane przez organizatorów wyjazdu są najczęściej wynikiem kompromisu pomiędzy chęcią objęcia uczniów możliwie najszerszym zakresem ochrony a uzyskaniem jak najniższej składki od ubezpieczyciela w celu zminimalizowania kosztów wyjazdu. Wykupując dodatkową polisę na własną rękę, możemy rozszerzyć zakres ochrony według własnego uznania, np. o odpowiedzialność cywilną, uważam, że konieczną w każdym przypadku. Dzięki temu zabezpieczymy się finansowo również przed szkodami, jakie dziecko może wyrządzić innym osobom, np. nieumyślnie raniąc taką osobę lub niszcząc jej narty, wyposażenie, ubranie, z którą zderzy się na stoku.
Reasumując trzeba stwierdzić, że ubezpieczenie na czas wypoczynku (ferii, wakacji) należy zawsze wybierać pod faktyczne potrzeby. To produkt - szyty jak ubranie na miarę. W zależności od celu wyjazdu i ryzyk, z jakimi dziecko może się zetknąć, ubezpieczenie powinno zapewniać ochronę i gwarantować pokrycie strat odpowiednio do realnego zagrożenia. Należy pamiętać: strat swoich (zdrowie, koszty leczenia, koszty ratownictwa, utrata lub zniszczenie sprzętu sportowego, lub bagażu własnego dziecka) oraz osób trzecich (szkody na zdrowiu i materialne faktycznie poniesione, często wraz z wysokim zadośćuczynieniem).
Tak więc: zawsze wykupujemy indywidualnie ubezpieczenie dla własnego dziecka, a nie pozostawiamy tego szkole lub organizatorowi imprezy.