Zwykła niedziela, radosna zabawa z wnukami, podczas której Pan W. - w wyniku zbiegu zdarzeń – asekurując się przed upadkiem, podpiera się ręką. Dłoń puchnie i boli, ale Pan W. dzielnie stwierdza, że właściwie mu się nic nie stało, a on bohatersko wytrzyma dolegliwości bólowe. Żona przez kilka godzin ciosa mu kołki na głowie, że trzeba jechać na SOR i zrobić prześwietlenie. Żeby uniknąć gderania staruchy i wobec nacisków syna, jednak poddaje się i „pozwala” zawieźć się do szpitala. Kolejka w szpitalu, lekarz z miasta wojewódzkiego pracujący w łaskawości swojej w zaściankowym SOR-ze, każe wykonać RTG i po oglądnięciu zdjęcia wpisuje z uśmiechem na ustach w kartę informacyjną: „Bez cech urazu. Nieuzasadniona wizyta na SOR.” No i teraz pytanie – czy jak nieuzasadniona wizyta, to trzeba za nią zapłacić, czy co? Pan W. wraca do domu i z satysfakcją kładzie na stole otrzymany dokument z wizyty. No i co? Miałem rację? Było się upierać? Nic mi nie jest! Kolejne dni, brak poprawy, każdy ruch dłonią sprawia coraz większy ból i uniemożliwia wykonanie nawet prostych czynności. No ale jak to? Przecież nic mu nie jest!
No i tu bohaterstwo Pana W. się kończy. Trzeba się zastanowić, co dalej. Pierwsza myśl – teleporada. Po załadowaniu zdjęć do portalu pacjenta, jeszcze w tym samym dniu ma miejsce telekonsultacja z ortopedą, który stwierdza, że nie podoba mu się RTG i trzeba natychmiast unieruchomić rękę ortezą (wypisuje zlecenie do sklepu ortopedycznego), zrobić dodatkowe badania obrazowe i koniecznie udać się na wizytę stacjonarną do ortopedy, żeby określił zakres ruchomości nadgarstka. Odbywa się ona po kilku dniach i lekarz potwierdza stwierdzenia z teleporady, że trzeba rozpocząć od początku diagnostykę. RTG celowane, USG, rezonans - przeplatane wizytami lekarskimi, oczekiwanie na opis RM. Ostatecznie okazuje się, że to złamanie kości promieniowej z odpryskami i uszkodzeniem przyczepu więzadła. Zdarzenie miało miejsce w lutym, a proces diagnozowania zakończył się w maju, a przez cały czas ręka była usztywniona. Kolejnym etapem były 2 cykle intensywnej rehabilitacji. Wszystko to było możliwe dzięki ubezpieczeniu zdrowotnemu i grupowemu ochronnemu.
O zaletach ubezpieczenia ochronnego pisałam Wam nie raz, wskazując, jak pomocnym dodatkiem jest assistance - szczególnie po wypadku (tu: natychmiastowy zwrot za zakup ortezy oraz błyskawiczna – praktycznie z dnia na dzień po wystawieniu skierowania – organizacja i pokrycie kosztów rehabilitacji). Gdyby nie posiadane przez Pana W. ubezpieczenie zdrowotne, najpewniej do dnia dzisiejszego chodziłby ze złamaną ręką, nawet o tym nie wiedząc, a zrzucając winę na ewentualne zwyrodnienia. Czy ktoś, kto może liczyć jedynie na opiekę medyczną w ramach NFZ drążyłby temat? Ile musiałby czekać na wizytę u ortopedy, skoro nic mu nie jest? Kto zleciłby mu dodatkowe badania, a jeśli już, to w jakim czasie udałoby mu się je zrobić? Kiedy rozpoczęłaby się rehabilitacja? A to była przecież zwyczajna niedziela, zwykła zabawa z wnukami...
Pytań trochę dużo, tak naprawdę bez odpowiedzi. Jak ważne jest posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego, przekonało się już wielu moich znajomych i klientów. Każdy z nich opowiada swoje historie. Oczywiście nie chcę tu generalizować i stwierdzać, że wszyscy lekarze przyjmujący na NFZ traktują pacjenta, jak natręta, ale tak naprawdę nie mamy wpływu na to, w jaki sposób zachowują się lekarze (no chyba, że będziemy składać na nich skargi). Uwagi w stylu: „tylko szybko, bo nie mam czasu”, „proszę do mnie nie mówić, bo mi Pan/i przeszkadza, a mam tylko 4 minuty”, „chyba Panią aż tak nogi nie bolą, skoro Pani do mnie sama przyszła” (cyt. z życia wzięte) – mają chyba za zadanie wytrącenie z równowagi pacjenta, żeby się streszczał, ze zdenerwowania nie zdążył o wszystkim powiedzieć w gabinecie i ewentualnie umówił się na kolejną wizytę, pod warunkiem, że uda mu się „upolować” jakiś termin.
Ale już w ramach ubezpieczenia prywatnego lekarze niekoniecznie mogą sobie na to pozwolić.
Pracownik nie może samodzielnie zdecydować o tym, czy będzie płacić składki, aby uzyskać państwowe ubezpieczenie, ale może zdecydować o wykupieniu ubezpieczenia zdrowotnego w ramach polisy. Taka polisa z zasady ma węższy zakres ochrony. Dlatego receptą na uzyskanie kompleksowej ochrony zdrowotnej będzie dokupienie polisy prywatnej do posiadanego ubezpieczenia NFZ.
A teraz do rzeczy:
- Prawie 5 milionów Polaków korzysta z prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych i ta liczba z roku na rok wzrasta
- Nie ma karencji na świadczenia ambulatoryjne (często za wyjątkiem prowadzenia ciąży i porodu)
- Termin „czekanie w kolejce do specjalistów” w ubezpieczeniu zdrowotnym nie istnieje.
Musimy jednak pamiętać, że polisa zapewnia nam szybką dostępność (ilość dni oczekiwania najczęściej jest już określona w OWU) do specjalisty, ale nie do lekarza X, Y. Jeśli nam nie odpowiada ten wskazany przez placówkę/operatora medycznego, to albo czekamy na możliwy termin do „ulubionego”/wybranego z imienia i nazwiska albo korzystamy z wizyty prywatnej w innym miejscu i refundacji kosztów do wysokości cennika (uwaga: nie wszystkie polisy zawierają możliwość refundacji w sytuacji dowolnego wyboru lekarza spoza sieci),
- Ilość dni oczekiwania dotyczy wizyt u lekarzy POZ (internista, pediatra, lekarz rodzinny) i specjalistów, ale nie badań specjalistycznych (np. RM, TK, itd.), przy czym i tak są one krótkie. Z zasady inne badania – laboratoryjne, RTG, USG – są umawiane szybko, praktycznie w ciągu kilku dni.
- Teleporada. Zanim udamy się na stacjonarną wizytę do specjalisty, można skorzystać z teleporady, podczas której otrzymamy skierowanie na badania, które możemy zrobić w ramach polisy, a które niezbędne są lekarzowi do wstępnego rozpoznania lub wdrożenia leczenia. Zaoszczędzamy więc czas.
- Dopłaty. Należy zwrócić uwagę, czy polisa obejmuje wymienione w OWU procedury bezpłatnie, czy wymaga dopłaty lub udziela tylko zniżki przy realizacji części z nich, a może określa udział własny.
- Rehabilitacja może być opcją dodatkowo płatną, bądź wkalkulowaną w składkę. Może nie mieć limitu, bądź mieć ograniczenie do X zabiegów w roku polisowym.
- Szybkie wizyty i aktualność badań pomiędzy nimi jest ważna również w sytuacji konieczności współpracy lekarzy różnych specjalizacji, czy też dla osób, które w związku z chorobami przewlekłymi muszą odwiedzać lekarza regularnie.
- Najlepsze polisy indywidualne najczęściej wymagają oceny medycznej i nie każdy może je kupić. Im więcej procedur, tym cena wyższa. Problem ten rozwiązuje polisa grupowa. Nawet gdy pracodawca potrąca składki z wynagrodzenia i nie partycypuje w kosztach, rozwiązanie to będzie tańsze niż polisa indywidualna. Warto zatem rozmawiać z właścicielami firm, aby wykupili swoim pracownikom takie ubezpieczenie, jeśli nie pełen pakiet, to przynajmniej wariant podstawowy (jest to zwykle koszt kilkudziesięciu złotych, które może „wrzucić” w koszty), a pracownik dopłaci lub nie – do wyższego, jakim jest zainteresowany.
- Każde TU udziela świadczeń w zakontraktowanych placówkach. Warto sprawdzić, jaka sieć medyczna obsługuje dane ubezpieczenie, czy mają dostępne placówki własne i współpracujące na terenie naszego zamieszkania. Czy jest możliwość refundacji usług wykonanych w poza siecią?
- Opcje dodatkowe (szpital, operacja, itp.) są obarczone składką dodatkową.
Ciekawe rozwiązanie proponuje w ubezpieczeniu zdrowotnym ambulatoryjnym Lux-Med. Przy wariantach – począwszy od rozszerzonego – zabezpiecza „Opiekę ortopedyczną” polegającą na organizacji i pokryciu kosztów planowych zabiegów ortopedycznych po nieszczęśliwym wypadku, diagnostykę przedoperacyjną, rehabilitację i opiekę pooperacyjną (3 wizyty kontrolne po hospitalizacji), opiekę koordynatora opieki szpitalnej (KOS), transport medyczny, jeśli jest konieczny.
Mam często wrażenie, że cena polisy zdrowotnej to dla wielu - koszt „nieuświadomiony”. Bo z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że najczęściej nie przekracza on kwoty jednej wizyty u specjalisty. A umówmy się, że konieczność skorzystania z pomocy specjalistycznej nie kończy się na samej jednej wizycie, bo jednocześnie trzeba zrobić badania i podstawowe i specjalistyczne, a potem z wynikami wrócić do lekarza. Kolejny koszt! Trzeba też mieć świadomość, że są badania i procedury objęte polisą, które w NFZ w ogóle nie są refundowane, albo refundowane tylko w sytuacji, gdy są wykonywane w ramach diagnostyki szpitalnej. Weźmy pierwsze z brzegu szczepienie przeciw WZW typ B. W polisie - jeśli jest w zakresie - pokryty jest pełny koszt (szczepionka + podanie), a w NFZ szczepionkę należy sobie po prostu kupić. Bezpłatne jest jedynie podanie zastrzyku. Szczepionka, która jest podawana w 3-ch dawkach, a której wymagają lekarze przed zabiegami operacyjnymi, ale również ambulatoryjnymi (np. usunięcie zmian skórnych).
Uważam, że nie powinno być ani jednego agenta, który nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. I to nie dlatego, że zwykle szewc w dziurawych butach chodzi. Chodzi o to, że nie jest wiarygodny. Usiłuje wytłumaczyć klientowi to, do czego sam nie jest przekonany. A to w rozmowie „widać, słychać i czuć” – jak śpiewa Kuba Sienkiewicz.
Pytacie często, gdzie klient był, jak był zdrowy i młody, że dopiero jak mu się coś stanie, to szuka pomocy. A wielu agentów zachowuje się dokładnie tak samo.
Opieka ambulatoryjna to jedno, ale co w sytuacji, jeśli podczas niej otrzymamy skierowanie np. na operację? Często padają wówczas od lekarza słowa – „proszę sobie poszukać szpitala”. No tylko, gdzie go szukać? Pytamy znajomych, przeszukujemy strony internetowe, wchodzimy na profile grup tematycznych i szukamy… Możemy tego uniknąć, a w poszukiwanie miejsca wykonania operacji i to najlepszymi metodami, zaangażować KOS-a, czyli Koordynatora Opieki Szpitalnej, którego uruchamiamy natychmiast, a który to zajmie się wszystkimi sprawami organizacyjnymi.
Dlatego polecam zainteresowanie się z produktem Lux-Medu – „Pełna Opieka”. Tym bardziej, że wielu z Was, czy klientów odpadło przy ankiecie medycznej w produktach leczenia za granicą różnych TU. I to niekoniecznie z Waszej winy, lecz winy genów, czyli chorób i zgonów w najbliższej rodzinie w określonym wieku. Jeśli nawet posiadacie to ubezpieczenie (leczenia za granicą), to pamiętajcie, że ogranicza się ono do 4-ch specjalizacji. Pozostałe są niezabezpieczone. Tu w uzupełnieniu lub zamiast – możecie skorzystać z „luxmedowego” produktu. Zawiera wprawdzie wyłączenia – jak każdy produkt – ale w maksymalnym stopniu zapewni godne warunki hospitalizacji i operacji, diagnostykę przed i pooperacyjną, rehabilitację. To, co szczególnie jest godne zainteresowania, to najnowsze metody leczenia, często małoinwazyjne, po których można szybko wrócić do zdrowia i normalnego funkcjonowania. Popularne jest powiedzenie, że ubezpieczenie to najlepiej wyrzucone pieniądze w błoto. W tym przypadku zasada ta nie działa, bo zawsze można skorzystać z „Pełnej Opieki”, nawet w pełnym zdrowiu. - Jeśli polisa przez 2 lata będzie bezszkodowa (czyli nic nam się nie stanie, nie korzystaliśmy z usług szpitalnych) to po 24 miesiącach klient/pacjent ma prawo skorzystać z bezpłatnego - dostosowanego do jego wieku i płci - przeglądu stanu zdrowia w komfortowych warunkach szpitalnych. Czy trzeba? Nie. Można! I to jest niczym zwrot składki.
Zastanówcie się, ilu znacie przedsiębiorców, którzy daliby wiele, aby w razie zdarzenia szpitalnego móc wrócić szybko do pracy, aby dopilnować swojego interesu? Ale po prostu nie wiedzą, że mogą coś takiego mieć. Nie wiedzą, bo im nie mówicie. Nie mówcie, bo sami nie macie. Nie macie, bo nie znacie. Więc, może warto poznać, zainteresować się czymś więcej, aniżeli tylko tym, co jest Wam znane od lat. A na pewno warto wykonać krok do poznania tematu….