Dzikie zwierzęta na drodze -
co w przypadku kolizji?
Dziś otrzymałem kolejne już zapytanie o problem kolizji samochodu ze zwierzęciem. Przybywa zwierząt, coraz bardziej dzikie zwierzęta zbliżają się zabudowań i stanowią większe zagrożenie już nie tylko dla samochodów.
Kolizja z dzikim zwierzęciem może się przydarzyć każdemu. Bardzo często kierowca nie może jej uniknąć, nawet jeżeli jedzie zgodnie z przepisami. Niestety, jeżeli nie mamy AC, to o odszkodowanie może być trudno.
Kolizja z dzikim zwierzęciem to bardzo poważny problem na polskich drogach. Ze statystyk Ministerstwa Środowiska wynika, że w zeszłym roku doszło do ponad 10 tysięcy takich incydentów. Co więcej - jak wynika z dostępnych danych - w latach 2010-2015 zgłoszono aż 151 tysięcy kolizji ze zwierzętami, a tysiąc z nich policja uznała za wypadek. W wyniku zderzenia z dziką zwierzyną zginęło 49 osób. W ostatnich latach prawdopodobnie takich zdarzeń jest więcej.
Na szczęście, tylko nieznaczna część kolizji kończy się tragicznie dla kierowcy i pasażerów. Jednak nawet lekkie uderzenie w dzika, jelenia, łosia czy sarnę może oznaczać poważne uszkodzenia naszego samochodu. Czy możemy w takiej sytuacji liczyć na odszkodowanie?
W przypadku każdej kolizji z dzikim zwierzęciem doradzam zawsze wezwać stosowne służby, w tym policję. Nawet jeżeli była to lekka stłuczka, a nasz samochód ma tylko zniszczony zderzak. Policja dokładnie opisze sytuację, warunki na drodze i jej oznakowanie, a dzięki temu będzie nam znacznie łatwiej później ubiegać się o odszkodowanie.
Najmniej o odszkodowanie w przypadku kolizji z dzikim zwierzęciem muszą się martwić kierowcy, którzy posiadają ubezpieczenie AC. Znakomita większość ubezpieczeń AC chroni nas przed taką sytuacją. Polecam jednak przy zawarciu ubezpieczenia autocasco i podpisywaniu umowy dokładnie sprawdzić zakres naszej ochrony - niektóre ubezpieczenia (tańsze) mogą nie zawierać takiego zapisu. Przy ewentualnej kolizji bardzo nieprzyjemnie się wtedy rozczarujemy. Jednak jeżeli zawarte AC obejmuje zderzenia z dzikimi zwierzętami, to nie musimy się martwić i możemy szkodę zgłosić Ubezpieczycielowi. Zawsze o to możesz zapytać dystrybutora ubezpieczenia, u którego zawierasz ubezpieczenie.
W przypadku, kiedy nie mamy wykupionego AC, to o odszkodowanie może być znacznie trudniej. Przede wszystkim musimy ustalić, czy przy drodze, którą jechaliśmy stoi znak A-18b, ostrzegający przed dziką zwierzyną. Stawiany jest on w miejscach, gdzie zwierzęta często wybiegają na drogę. W niektórych miejscach taki znak pojawia się tylko okresowo, w miesiącach, kiedy dochodzi do wzmożonej migracji zwierząt. Znak A-18b nie tylko ostrzega kierowcę o możliwości napotkania na drodze dzikich zwierząt, ale także nakłada na niego obowiązek jazdy z zachowaniem szczególnej ostrożności. Jesteśmy zobowiązani do zwolnienia i bacznego przyglądania się sytuacji na drodze. Kierowca w każdej chwili musi być gotowy do awaryjnego hamowania.
Jeżeli nie mamy AC, a do kolizji doszło na drodze oznaczonej tym znakiem, to w zasadzie nie mamy podstaw do ubiegania się o odszkodowanie, a za naprawę samochodu zapłacimy z własnej kieszeni. Jeżeli znaku nie było, to szanse na odszkodowanie są większe.
Jak dochodzić odszkodowania? Winny może być zarządca drogi lub nadleśnictwo i to musimy ustalić na samym początku.
Za odpowiednie oznakowanie drogi odpowiada jej zarządca. Jeżeli nie dopełnił tego obowiązku i znaku A-18b nie ma, to ponosi on odpowiedzialność za ewentualną kolizję. Trzeba jednak pamiętać, że brak znaku nie zawsze oznacza, że otrzymamy odszkodowanie. Będziemy musieli jeszcze udowodnić, że doszło do zaniedbania przez zarządcę, który mimo wielu podobnych kolizji nie oznaczył drogi znakiem A-18b. Zawsze może się przecież zdarzyć, że akurat trafiliśmy na pojedyncze zbłąkane zwierzę.
Jeżeli do kolizji doszło na drodze, gdzie wcześniej nie dochodziło do podobnych zdarzeń i nie jest to miejsce migracji zwierząt, to prawie na pewno odszkodowania nie dostaniemy. Na odszkodowanie nie możemy też liczyć, jeżeli złamaliśmy przepisy i np. w czasie kolizji jechaliśmy ze zbyt wysoką prędkością. To zawsze ocenia powołany biegły.
Trzeba też pamiętać, że obowiązek udowodnienia winy zarządcy drogi leży na poszkodowanym. Skąd wziąć dane o wypadkach i migracji zwierząt? Trzeba zgłosić się na policję, do koła łowieckiego lub nadleśnictwa. Nadleśnictwo jest zobowiązane do informowania zarządcy drogi o zachowaniu zwierząt. Jeżeli zarządca takie ostrzeżenie dostał, ale je zignorował i nie ustawił znaku A-18b, to będzie odpowiedzialny za nasze szkody. Przy zaniedbaniu ze strony nadleśnictwa (zarządca nie został poinformowany o zwierzętach), to ono jest zobowiązane do wypłacania odszkodowania.
Jeżeli zarządca drogi lub nadleśnictwo nie uwzględnią naszych roszczeń, to pozostaje nam tylko droga sądowa. Tam będziemy musieli udowodnić ich winę i liczyć, że sąd stanie po naszej stronie uznając przedstawione dowody i argumenty.