- Ustawa o obowiązkowych ubezpieczeniach... w sprawie umów komisowych jest jasna i reguluje to jej art. 27. 2 " Umowę ubezpieczenia krótkoterminowego na czas nie krótszy niż 30 dni, w odniesieniu do pojazdów mechanicznych zarejestrowanych na stałe, może zawrzeć podmiot prowadzący działalność gospodarczą polegająca na pośredniczeniu w kupnie i sprzedaży pojazdów mechanicznych lub polegającą na kupnie i sprzedaży pojazdów mechanicznych, w zakresie pojazdów przeznaczonych do kupna i sprzedaży." Z tego wynika jasno że tzw. "komisówki", czyli ubezpieczenia krótkoterminowe, zostały przyjęte przez ustawodawcę tylko dla pojazdów sprzedawanych w salonach, komisach i handlarzy. Nikt inny nie może z takich ubezpieczeń korzystać.
- W praktyce część klientów szkodowych, dla których ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych było bardzo drogie (po kilka tysięcy złotych), otrzymywała propozycję zawierania umów krótkoterminowych - 30 dniowych - za , początkowo 30 a później 50 i 60 złotych. Jedyny "mały kłopot", co często agenci brali na siebie, to konieczność zawierania nowego ubezpieczenia dokładnie co 30 dni. Korzyści dla klienta (znajomego, rodziny i nie tylko) to było już nawet kilka tysięcy rocznie. Była to też czysta strata dla towarzystwa ubezpieczeniowego, bo odpowiedzialność jest taka sama. Problem pojawił się wtedy, kiedy ceny OCK wzrosły, często bardzo wysoko i w szczególności dla klientów szkodowych, a ceny ubezpieczeń krótkoterminowych pozostały bez zmian - płaska uproszczona taryfikacja.
- Zaczęto to masowo wykorzystywać. Z tym, że aby wystawić "komisówkę" na dowolnego Klienta (nie w komisie, kupnie, sprzedaży) trzeba złamać obowiązujące prawo. Czyli Klient musiał złożyć świadomie oświadczenie woli, że pojazd jest przeznaczony do sprzedaży lub kupna, a agent takie oświadczenie przyjąć i ubezpieczać pojazd. Problem, czy agent przyjmował to świadomie wiedząc o naruszeniu prawa. Praktyka potwierdza, że tak -często sam takie rozwiązanie proponował, czyli byli w zmowie. Obaj - bardziej lub mniej świadomie - naruszyli przepisy prawa i dochodzi np. do "poświadczenia nieprawdy" w rozumieniu kodeksu karnego (art. 271). Można stosować również inne przepisy karne.
- Czy jest to duży problem? Szacuje się, że zawarto ok. 600-700 tysięcy takich ubezpieczeń. A więc to duży problem strat oraz praktyczne problemy w stosowaniu prawa. To pokazuje też, ile mamy jeszcze tzw. "agentów magików", takich, którzy zawsze wykorzystają istniejące luki - chyba nie zawsze z korzyścią nawet dla siebie. Prowizja od takiego ubezpieczenia to przecież 6 - 10 złotych.
- Trzeba się zgodzić, że cały problem jest efektem wadliwego prawa, może nie w samych przepisach, bo te są jasne, ale w wykonawstwie - czyli sposobie jego stosowania. Ważne teraz jak potraktuje ubezpieczycieli KNF, którzy godzili się świadomie na takie quasi "komisówki". Ważne jak same zakłady ubezpieczeń podejdą do tego problemu, jakie wyciągną wnioski w stosunku do np. takich agentów, którzy mieli tysiące takich ubezpieczeń i zrobili sobie z tego "sposób na ubezpieczenia". Czy się z nimi rozstaną? Czy skierują zawiadomienia do prokuratury o popełnieniu przez agentów i Klientów przestępstwa? Przynajmniej w tych najbardziej jaskrawych przypadkach.
- Reasumując: klient, który złożył podpis pod taką umową ubezpieczenia poświadczył nieprawdę. Agent, który takie oświadczenie od klienta przyjął, wiedział, że jest to nieprawda. Czyli obaj świadomie naruszyli prawo. Teraz to uprawnione organy - prokuratura i niezawisłe sądy - muszą rozstrzygnąć, kto i w jakim zakresie ponosi odpowiedzialność. Dla czystości sprawy, dla rynku ubezpieczeń i pośrednictwa kilka takich przykładów w kraju przydałoby się, aby nim wstrząsnąć i pokazać, że nie ma na takie i podobne działania zgody i przyzwolenia.