Zadzwonił do mnie nasz długoletni współpracownik z oddziału tarnowskiego aby zapytać - ze zdziwieniem - Czy mała szkoda w samochodzie elektrycznym może wynosić ponad 19 tysięcy złotych, podczas gdy taka sama szkoda w samochodzie tradycyjnym (spalinowym), nowym, to najwyżej 3-4 tysiące złotych? |
Niestety to jest prawda, która do wielu użytkowników i nie tylko nie dociera. Powypadkowe koszty naprawy popularnych "elektryków", czyli samochodów elektrycznych są bardzo wysokie i przekraczają kilkunastokrotnie koszty naprawy podobnego uszkodzenia w pojazdach spalinowych. I posiada to swoje racjonalne uzasadnienie.
Dlaczego naprawa samochodów elektrycznych jest trudniejsza i droższa?
Po pierwsze. Brak jeszcze warsztatów mechanicznych świadczących takie naprawy. Spowodowane jest to głównie kosztami i wymogami jakie muszą spełniać stanowiska naprawcze samochodów elektrycznych. Specjalne urządzenia, ale także np. podnośniki takich pojazdów są nawet 10 krotnie droższe niż wyposażenie tradycyjne. Także kadra wykonująca usługi naprawcze musi posiadać specjalne szkolenia i certyfikaty dopuszczenia do prac przy elektrykach. Każdy mechanik, aby przystąpić do naprawy pojazdu elektrycznego, musi posiadać specjalne uprawnienia SEP, do 1kV. Podczas pracy musi mieć także specjalny - nie za bardzo wygodny - ubiór ochronny. A to wynika stąd, że każda naprawa wymaga kontaktu z instalacją wysokiego napięcia. Także wobec każdego stanowiska pracy stosuje się specjalne wymogi: musi być elektrostatyczne, muszą być zachowane strefy bezpieczeństwa, co zajmuje miejsce nawet dwóch normalnych stanowisk naprawczych. to generuje wysokie koszty robocizny.
Po drugie. W przypadku klasycznego samochodu spalinowego koszty naprawy średniej szkody są relatywnie niskie i stanowią kilka do kilkunastu procent wartości pojazdu. W przypadku elektryków naprawa może kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych, a są znane przypadki, że koszt naprawy przekraczał wartość samego auta. W szczególności w przypadku pożaru samochodu (litowych akumulatorów i silnika) zawsze będzie szkoda całkowita pojazdu. Do tego większość jednostek straży pożarnych - zawodowych nie licząc ochotniczych - nie posiada jeszcze specjalistycznego sprzętu do gaszenia takiego samochodu. Dlatego w zasadzie akumulatory litowe, muszą się wypalić do końca.
Wysokie koszty likwidacji szkód w pojazdach elektrycznych wynikają ze specyfiki budowy tego typu pojazdów, ale także - co opisałem powyżej - wysokich kosztów robocizny. Decydujące są trzy elementy: najdroższe akumulatory, silnik z osprzętem oraz tzw. wiązka elektryczna. Nawet najdrobniejsze uszkodzenie tej ostatniej (wiązki) wiąże się z wymianą jej w całości, gdyż technologia jej naprawy nie przewiduje wymiany nawet najdrobniejszych elementów i powoduje konieczność wymiany całej wiązki. A koszt takiej wymiany może oscylować w okolicach kilkudziesięciu, nawet 40 tysięcy złotych. Podczas gdy sam uszkodzony element może kosztować 200 złotych - 300 złotych. Dodatkowym problemem są części zamienne. Występuje ich brak na rynku, brak sieci ich dystrybucji, tak że remonty przedłużają się nawet do kilku miesięcy.
Czy wysokie koszty naprawy wpływają na składki ubezpieczeniowe?
Czy takie wysokie koszty napraw pojazdów elektrycznych znajdują odzwierciedlenie w wysokości składki ubezpieczeniowej przy ubezpieczeniu OC i AC? Jak na razie - może ze względu na ich małą ilość - ceny OC są zbliżone do podobnych ubezpieczeń pojazdów spalinowych. Przy ubezpieczeniu AC składka jest kalkulowana głównie z uwzględnieniem wartości pojazdu. Przypuszczam, że wraz z dalszym wzrostem liczby "elektryków", zebraniem danych rzeczywistych o kosztach likwidacji szkód, z pewnością można się spodziewać się, że pojawią się specyficzne dla tych pojazdów parametry służące do kalkulacji składek składek ubezpieczeniowych OC i AC adekwatnych do kosztów ich naprawy.