Justyna Rysz - Odrzykoń
Nazywam się Justyna Rysz i mam 32 lata. Pochodzę z Odrzykonia – małej, malowniczo położonej wioski na podkarpaciu, nad Wisłokiem. Znana jest ona także z malowniczych ruin zamku gotyckiego w murach, którego toczy się akcja Zemsty Aleksandra Fredry. Ukończyłam studia magisterskie na kierunku Administracja w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Rzeszowie. Jestem też historykiem z wykształcenia, ponieważ studiowałam historię na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Moja przygoda z ubezpieczeniami zaczęła się stosunkowo niedawno. W 2019 roku zrezygnowałam z pracy na etacie i postanowiłam, że będę „sprzedawać ubezpieczenia”. Zaryzykowałam, ponieważ wcześniej pracowałam w zupełnie innej branży, byłam sprzedawcą drzwi i okien. Także do ubezpieczeń wkroczyłam jako laik. Pocieszałam się tym, że jak zaczynałam pracę w sprzedaży stolarki też byłam laikiem, na rozmowie kwalifikacyjnej nie potrafiłam rozpoznać które to drzwi prawe, a które lewe. Po roku byłam już jednym z lepszych sprzedawców i szkoliłam nowozatrudnione osoby. Decyzja o zmianie branży i rozpoczęciu przygody z ubezpieczeniami, na własny rachunek była dla mnie nieodwołalna.
Bardzo się cieszę, że na mojej drodze pojawiła się firma Alwis&Secura, z którą podpisałam umowę o współpracy. Zdałam egzaminy i otrzymałam uprawnienia do dystrybucji ubezpieczeń w wielu towarzystwach, co pozwoliło mi oferować klientom najlepsze rozwiązania na rynku. Swoją bazę klientów budowałam od zera. Miałam do wyboru albo siedzieć w biurze, patrzeć w okno, czekać i mieć pretensje do wszystkich, że interes nie idzie albo zakasać rękawy i coś robić. Przy moim usposobieniu nie chciałam i nie miałam czasu na czekanie. Myślałam, że zacznę od ubezpieczeń wśród rodziny i znajomych. Jednak nie wszyscy chcieli u mnie sprawdzić swoje ubezpieczenie. Już wiem, że bacznie obserwują na początku. Nie przekonywałam ich do siebie. Wiedziałam, że przyjdą, ale później. I czas pokazał, że miałam rację. Od samego początku wiedziałam, że chcę dobrej reklamy w mediach społecznościowych, dlatego działałam na Facebooku. Starałam się regularnie dodawać posty, informować o nowościach i o mojej pracy. Znajomi i klienci odbierali moje posty pozytywnie. Zaczęli pisać, dzwonić i pytać. Tak się zaczęło…
Miałam szczęście, że w ten „świat ubezpieczeń” wprowadzili mnie cudowni ludzie z oddziału Alwisa w Rzeszowie – Sławek i Kasia. Dzięki nim byłam cały czas pozytywnie nastawiona do akwizycji ubezpieczeń. Pamiętam swój stres przy wystawianiu pierwszych polis i mnóstwo telefonów do oddziału z pytaniami, które teraz wydają mi się błahe, ale wtedy zawsze dostawałam dobre słowo, wsparcie i motywację.
Lubię kontakt z ludźmi, a w pracy agenta ubezpieczeniowego myślę, że to właśnie ludzie są jednym z kluczy do sukcesu. I mam tu na myśli zarówno klientów, jak i osoby, z którymi współpracujemy. Jestem sobą, nikogo nie udaję. Jeśli czegoś nie wiem to nie mam z tym problemu, żeby się przyznać. Mówię, że muszę sprawdzić i wracam do klienta z odpowiedzią. Myślę, że szczerość jest doceniana przez klientów. Zawsze staram się traktować drugiego człowieka tak, jakbym sama chciała być traktowana. Moi klienci muszą mieć pewność, że w razie potrzeby w jakiejkolwiek sprawie ubezpieczeniowej nie pozostaną sami sobie i mogą liczyć na moją pomoc. Dla mnie tak samo ważna jest obsługa w czasie podpisania polisy, jak i obsługa posprzedażowa.
Kładę zawsze duży nacisk na ciągły rozwój, szkolenia, szukanie i porównywanie ofert, czytanie OWU. Jeśli jestem przekonana do produktu, mam o nim wiedzę to nie mam problemu ze sprzedażą. Bycie agentem ubezpieczeniowym stało się dla mnie stanem umysłu i stylem życia. Pamiętam jak poszłam do serwisu zostawić telefon do naprawy. Okazało się, że serwis nie posiada ubezpieczenia, podczas luźniej rozmowy z właścicielem przeprowadziłam analizę potrzeb, wyjaśniłam mu kiedy zadziałałaby polisa, a kiedy nie. Następnego dnia podpisaliśmy polisę zabezpieczającą jego firmę. W tej chwili nie dość, że jest moim stałym klientem, to trafiły do mnie osoby z jego polecenia.
Lubię rozmawiać z ludźmi, pomagać. Klienci są różni, ale zawsze staram się stwarzać miłą atmosferę. W biurze – które prowadzę w nieodległym Krośnie – staram się, żeby był przyjazny klimat, entuzjazm i uśmiech. Zdałam sobie sprawę, że często klientów witam uśmiechem i zapytaniem „Co mamy dzisiaj dobrego?”. Oni z automatu też zazwyczaj się uśmiechają i zawarcie ubezpieczenia idzie zdecydowanie łatwiej. Wiem, że klient który wyjdzie z biura z uśmiechem dużo szybciej zarekomenduje mnie swoim znajomym, a przy budowaniu bazy klientów jest to bardzo ważne.
Prywatnie jestem żoną, mamą dziesięcioletniej jedynaczki Ani, córką, siostrą. Bardzo lubię podróżować, zwiedzać nowe miejsca. W szczególności moje serce skradły Włochy – lubię tam wracać i chyba nigdy mi się nie znudzą. Mają przepyszną kuchnie, piękne krajobrazy, morze połączone z górami, ale myślę, że najważniejsi są ludzie. Mam wrażenie, że oni są tam zawsze pozytywnie nastawieni, przyjaźni i uśmiechnięci. Nie szukają problemów na siłę.
W wolnym czasie lubię czytać. Najczęściej sięgam po książki opowiadające o życiu ludzi podczas II Wojny Światowej. Przeczytanie takiej książki zawsze skłania do refleksji i wtedy człowiek bardziej docenia to, co ma. Moim marzeniem jest domowa biblioteczka – taka z prawdziwego zdarzenia. Tworzę ją powoli swoimi małymi sukcesami. Zawsze po osiągnieciu celu który sobie wyznaczam w nagrodę kupuję sobie dobrą książkę.
Życzę Wam codzienności pełnej sukcesów!
Justyna