Po ostatniej mojej informacji o problemie e-pojazdów lub jak kto woli "elektryków" oraz możliwościach i potrzebie ich ubezpieczania otrzymałem szereg zapytań, oraz próśb o interpretacje konkretnych decyzji i pomoc w rozwiązaniu spraw. Problem stał się jeszcze bardziej aktualny po potrąceniu - w ostatnich dniach - kobiety przez osobę jadącą elektryczną hulajnogą. Temat nagłośniły media, głównie z powodu, że uczestnicy tej kolizji zostali potraktowani przez policję jako piesi. Ponownie rozgorzała dyskusja na temat odpowiedzialności za szkody spowodowane przez użytkowników e-pojazdów.
Co można jeszcze do tego dodać? Jest faktem, że nadal nie mamy prawnych uregulowań związanych z użytkowaniem małych pojazdów elektrycznych a w związku z tym także kwestii odpowiedzialności. W szczególności: definicji takiego pojazdu, wymogów technicznych, jakie musi spełniać, zasad poruszania się po drogach, ulicach, ścieżkach rowerowych, przejściach itd., wieku użytkowników, wymogu posiadania kasków i wielu innych. Wtedy łatwiej będzie także ustalić odpowiedzialność za szkodę: będzie obowiązek posiadania OC komunikacyjnego lub nie i wtedy odpowiedzialność będzie najprawdopodobniej podlegała ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym. Tak jak obecnie odpowiedzialność za amatorskie użytkowanie rowerów.
Jest też faktem, że z dnia na dzień takich pojazdów nam przybywa. A szczyt nastąpi po okresie Pierwszych Komunii Świętych, ponieważ jak wiem jest to teraz "prezent TOP". Stąd sprawą pilną staje się konieczność prawnego uregulowania wszystkich problemów związanych z używaniem e-pojazdów lub jak piszą niektórzy "bike'ów". Wiadomo mi, że Ministerstwo Infrastruktury nad tym już pracuje i że za kilka tygodni powinny ukazać się już projekty uregulowań i po przejściu drogi legislacyjnej stosowne przepisy. Podobne prace prowadzi także Komisja Europejska, bo problem ten dotyczy wszystkich państw Unii. E-pojazdów przybywa, przemieszczają się z dużymi prędkościami po ścieżkach rowerowych, deptakach, chodnikach czy nawet ulicach i stanowią duże większe zagrożenie i ryzyko niż rowerzyści.